27 maja 2016
Jakiś czas temu zderzyłem się ze ścianą, która czeka wielu doktorantów. Przez długi czas byłem, jak to określił mój Kolega, zawodowym doktorantem. Żyłem ze stypendiów oddając się od rana do wieczora nauce. Ale ze stypendiami jest jak z rosyjską ruletką – raz się wygrywa, a raz przegrywa. Z dnia na dzień musiałem się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Co moim zdaniem powinieneś zrobić, aby po napisaniu dysertacji poradzić sobie na rynku pracy?
- Pamiętaj, że jest coś poza Akademią. Wielu doktorantów popełnia kardynalny błąd i „wsiąka” w życie akademickie. Pisanie wymaga czasu, dydaktyka też, a czas to przecież niezwykle cenna waluta. Masz nikłe szanse na zatrudnienie na uczelni. Niektórym się udaje, to fakt, ale to raczej wyjątki, które potwierdzają regułę. Gdy napiszesz doktorat weźmiesz się za rozsyłanie CV i… Co tam wpiszesz? Umiem brać udział w patologicznych wyścigach po stypendia? Świetnie rozpisuję granty? Nikt tak jak ja nie zna się na wizerunkach małych zwierząt leśnych na brakteatach śląskich? Przedstawicielom nauk ścisłych jest może łatwiej niż humanistom, ale nawet doktor nauk społecznych może mieć już problem. Nie trzeba mieć doktoratu, żeby myśleć analitycznie i startować w konkursach. Musisz się czymś wyróżnić, pokazać przyszłemu pracodawcy, że musi zatrudnić właśnie Ciebie. Więc zmień sposób myślenia o sobie i swojej karierze.
- Angażuj się społecznie. Nie powinieneś mieć luki w CV. Biała plama z napisem „pisałem doktorat” wygląda w najlepszym wypadku słabo. Pomagaj znajomym przy projektach, zapisz się do jakiegoś stowarzyszenia, poświęć trochę czasu na pracę non-profit. Dzięki temu twoje umiejętności nie będą zanikać, a twoje talenty tylko się rozwiną. Pamiętaj tylko, żeby nie przesadzić. Praca społeczna może bardzo szybko zdominować inne pozycje w twoim kalendarzu, ze stratą dla dysertacji.
- Dobrze zarządzaj czasem. Nie unikniesz chaosu, stresu i wiecznej bieganiny, ale możesz je zredukować. Korzystaj z terminarza, drobiazgowo planuj swój czas i nie zapomnij, że deadline’y mają jedną poważną wadę – zawsze się przesuwają. Nie zapomnij robić bilansów. Co pożera najwięcej twojego czasu i jak to zmienić?
- Pamiętaj, że masz wykształcenie kierunkowe. Może Cię to zaskoczyć, ale naprawdę się przydaje. W najmniej oczekiwanym momencie może pojawić się ogłoszenie o pracę zgodne z twoim podstawowym profilem zawodowym. Sam dyplom niewiele znaczy, ale uprawnienia, które daje już tak. Może ktoś ma nagłe zapotrzebowanie na pracownika z takim wykształceniem jak Ty? Uwierz mi, to naprawdę prawdopodobne.
- Szukaj alternatyw. Zdumiewająco wielu historyków odnajduje się w innych branżach, prawda? To samo dotyczy chyba absolwentów wszystkich kierunków. Musisz mieć swój plan B. Zastanów się, co jeszcze możesz robić w życiu. Co sprawia Ci przyjemność? Do czego jesteś stworzony?
- Obserwuj rynek pracy. Przeglądaj portale z ogłoszeniami, rozmawiaj ze znajomymi, którzy toczą walkę o znalezienie pracy, czytaj artykuły o bolączkach polskich pracowników itd. Dzięki temu nie będziesz zaskoczony problemami, które Cię spotkają.
- Obserwuj firmy, w których chciałbyś pracować. Wiedza o przyszłym pracodawcy to podstawa. Zastanów się, gdzie konkretnie chciałbyś pracować. Zalajkuj ich fanpage, obserwuj ich na Twitterze, odwiedź raz na jakiś czas ich stronę internetową. Obserwuj ich rozwój, analizuj ich strategię i zmiany, które ich dotyczą. Dzięki temu dobrze poradzisz sobie na rozmowie o pracę. Nie wahaj się też, gdy rozpoczną nabór na stanowisko, na którym chciałbyś pracować.
- Pozyskuj fachową wiedzę, która nie jest związana z twoimi badaniami. Znajomość Derridy nie zagwarantuje Ci pracy. Wiedza na temat obecnych przemian w twojej branży już tak. Staraj się raz na jakiś czas przeczytać coś, co nie dotyczy twojej pracy naukowej. To trudne, wiem, ale nie możesz zawężać horyzontów. Przeglądaj też portale branżowe. Bądź na czasie z najważniejszymi nowinkami.
- Poznawaj nowych ludzi. Networking jest czasochłonny i odciąga Cię od pisania, jednak w trudnej sytuacji będziesz potrzebować szerokiej sieci kontaktów. Znajomi mogą Ci podpowiedzieć najlepsze rozwiązania lub podesłać ciekawe ogłoszenia. Uczęszczaj raz na jakiś czas na spotkania branżowe i nie unikaj spotkań towarzyskich. Doktorat bardzo rozluźnia już istniejące relacje. Zgoda na to jest największym możliwym błędem.
- Przetrwaj okres przejściowy. Musisz oszukać dobór naturalny. Zatrzymaj lawinę czarnych myśli, które zawsze się wtedy pojawiają. Poradzisz sobie, inni też już sobie radzili w tej sytuacji. Pamiętaj, że będzie to dla Ciebie wyzwanie tak psychiczne, jak i finansowe. Znajdź jakąkolwiek pracę, która pozwoli Ci na uzupełnienie pustki w lodówce, gdy będziesz szukać lepszego stanowiska. Pamiętaj też, że mierzysz wyżej. Gdy będziesz telemarketerem czy kasjerką łatwo możesz poddać się przekonaniu, że zostaniesz tu na zawsze. Nie daj się! Przecież piszesz doktorat! Stać Cię na więcej. Im częściej będziesz mieć depresyjne myśli, tym bardziej staraj się poprawić swoje CV lub jeszcze raz rzucić okiem na ogłoszenia o pracę.
- Czekaj na swoją szansę. A może się ona pojawić niespodziewanie. Raczej nie będziesz na to gotów, a trzeba będzie działać szybko. Gdy pojawi się ogłoszenie o pracę twoich marzeń nie wariuj. Chłodno wszystko przeanalizuj, określ wszystkie „za” i „przeciw”. Przede wszystkim uzbrój się jednak w cierpliwość. Na szansę trzeba długo czekać.
- Znaj siebie. Określ swój idealny profil zawodowy, zrób test MBTI. Określ swoje mocne i słabe strony. Samoświadomość to klucz do sukcesu. Pamiętaj, co Sun Tzu pisał o wygranej w stu bitwach.
- Zmieniaj się. W nauce zbyt często jest tak, że jeśli to, co robisz jest bezsensowne, to… robisz to dalej. Nie możesz wpaść w tą pułapkę. Nieustannie analizuj swoje postępowanie i wyciągaj wnioski. Co nie wypaliło? Kiedy mogłeś zrobić coś inaczej? Co można ulepszyć?
Zastosowanie się do wszystkich powyższych reguł będzie trudne? Bez wątpienia. Musisz walczyć na wielu frontach. Praca naukowa to wiecznie głodny potwór, który z chęcią pożre całe twoje życie. Nie możesz mu na to pozwolić, jeśli nie chcesz skończyć w PUP-ie. To spowolni twoją pracę naukową, ale radząc sobie gorzej w tej bitwie możesz wygrać całą kampanię. A może to, co napisałem wyda Ci się banalne? Może tak jest. Doświadczenie mówi mi jednak, że najczęściej zapominamy nie o najtrudniejszych rzeczach, ale właśnie o tych najbanalniejszych.